Kristoff104 Kristoff104
182
BLOG

Co w partiach piszczy

Kristoff104 Kristoff104 Polityka Obserwuj notkę 0

 

W partiach widać powyborcze rozluźnienie i rozładowywanie napięć. Mówi się o tym, że premier rozstawia swoich działaczy po kątach, tak, żeby żaden nie mógł mu przypadkiem za bardzo „urosnąć”. Słychać o jakichś zgrzytach wewnątrz PSL. Ale to nie są ciekawe rzeczy. Co innego inne partie. Np. takie SLD.
Pisałem po ostatnich wyborach prezydenckich o sukcesie Grzegorza Napieralskiego i o nim samym, jako o osobie, która była w stanie wypracować dla SLD poprawę notowań i wyników wyborczych. A także jako o człowieku, który był w stanie ograć starych partyjnych działaczy, a właściwie nieustannie grać z nimi, ponieważ — z jednej strony — jeszcze się oni przy jakichś okazjach przydają, do pokazania publicznie, z drugiej zaś strony — należało trzymać ich jak najdalej od sterowania partią. To się Napieralskiemu wtedy udało.
Tym razem jednak już tak gładko nie poszło. Według mnie, po prostu tym razem partyjni staruszkowie zagrali ostrzej, w dodatku zgodnie występując przeciwko własnej partii. No cóż, tacy oni są, z jakiegoś powodu gotowi byli działać właśnie w ten sposób. A szef nie był w stanie z tym sobie poradzić. Cóż, może nie jest aż tak utalentowany, jak mi się wydawało?
W związku z tym wszystkim długo już szefem partii nie pozostanie. Powstaje pytanie, kto po nim? No bo przecież nie Olejniczak. Gdyby to jednak był on, już jest po Sojuszu. A starzy gracze, jak już wspomnieliśmy, niekoniecznie są zainteresowani dobrem partii. Poza jednym. Jeśliby zależałoby mi na powodzeniu SLD, namawiałbym Leszka Millera na to, by spróbował znów swoich sił i kandydował na szefa partii.
Dlaczego stawiałbym na niego? Otóż, nie widziałem na przykład, by próbował zachowywać się jak Kalisz. On jeden, z tych bardziej znaczących staruszków, był (jeśli się nie mylę, bo szczegółów nie śledziłem) najbardziej uczciwy. Swego czasu nawet, zamiast działać przeciwko własnej partii, po prostu z niej wystąpił i nawet próbował zakładać nową. Co zresztą mu się nie udało i dlatego niedawno wrócił. Jako świeży działacz raczej nie będzie zainteresowany destrukcją.
Poza tym, cokolwiek by nie powiedzieć, Miller ma doświadczenie w przewodzeniu partią. Tą partią. Ciekawe, czy on sam o tym wszystkim wie? Czy to, że kandyduje „tylko” na szefa klubu parlamentarnego, to tylko taka gra?
Interesujące rzeczy dzieją się w PiS-ie. Chyba wszyscy wiedzą, o co chodzi. Zbigniew Ziobro ma duże szanse na to, że albo sam opuści partię, albo zostanie z niej takim czy innym sposobem wyrzucony. Tak się dzieje chyba zawsze, gdy w Prawie i Sprawiedliwości wyrośnie osobowość wystarczająco duża, żeby stwarzała konkurencję dla samego prezesa. Niekoniecznie dorównująca mu, ale znacząca. No i próbująca realizować wizję nieco inną od aktualnie obowiązującej. Tak było chociażby z PJN-em. Mniemam, że działa tu zasada „Ta partia jest za mała na nas dwóch. Jeden z nas musi odejść”.
Oczywiście, to, czy i kiedy Ziobro ostatecznie odejdzie, to nie jest jeszcze sprawa zamknięta. No ale pogdybajmy.
Zbigniew Ziobro do tej pory podobał mi się on jako polityk. Zdolny, uparty, wyrazisty, no i poderwał Patrycję Kotecką;) Może trochę zadziorny. Sądzę, że potrafi być lojalny. Do tego ambitny (a przy tym kiedyś wspomniany Miller, ówcześnie ważna figura, wyjechał mu z „zerem”, ma więc do pokazania i światu, i Millerowi, że jednak takim zerem nie jest; myślę, że to też może być istotna motywacja).
Trudno powiedzieć, jak się ta historia potoczy. Jeśli Ziobro rzeczywiście odejdzie, może się to skończyć porażką taką, jaką mogliśmy obserwować w przypadku PJN. Ale Ziobro jest, jak mi się zdaje, politykiem bardziej popularnym, a może także i bardziej zdolnym, niż większość tych, którzy odchodzili z PiS w ostatnim czasie. Jeśli więc pociągnie za sobą odpowiednio dużą część swoich zwolenników, to może uda mu się założyć jakieś solidne ugrupowanie, które jako niekojarzone z PiS-em będzie miało szanse na zdobycie poparcia nie tylko części wyborców pisowskich, ale także tych, którzy na PO głosowali niejako z musu, nie „za Tuskiem”, „za Schetyną” czy kim tam, ale przeciwko Kaczyńskiemu.
Taki scenariusz jest jednak scenariuszem optymistycznym (alternatywą byłaby, moim zdaniem, walka nastawiona na zmarginalizowanie przeciwnika, i o ile można zastanawiać się, czy Ziobro ma szanse na samodzielne zaistnienie, o tyle w jego wygraną przeciwko Kaczyńskiemu wątpię). Ten optymistyczny scenariusz wymagałby, aby rozstanie przebiegło w atmosferze na tyle pokojowej, żeby współpraca Ziobry z Kaczyńskim (jako liderów oddzielnych ugrupowań) była później możliwa. I tu powstaje kolejne pytanie: czy prezes Kaczyński będzie w stanie pożegnać się ze swoim współpracownikiem na przyjaznych warunkach i nie próbując go obrażać? Czy podobnie zachowa się Ziobro?
Kristoff104
O mnie Kristoff104

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka