Kristoff104 Kristoff104
142
BLOG

Sojusz Prawicy Demokratycznej?

Kristoff104 Kristoff104 Polityka Obserwuj notkę 0

Zbyt rzadkie oglądanie telewizji ma swoje wady - od paru tygodni nie wiedziałem, że swój program w TVP ma jeden z moich ulubionych autorów, Rafał Ziemkiewicz. Na szczęście jest iTVP, więc jakoś powoli przeglądam. W którymś z odcinków „Antysalonu” przewinął się materiał, w którym jakiś eseldowiec, bodajże Wenderlich, odżegnywał się od „lewicy plebejskiej” i przy okazji kilku tradycyjnych haseł z najbardziej klasycznego, żelaznego wręcz lewicowego repertuaru. W programie porobiono sobie z tego trochę śmichów – chichów i dodano parę ciekawych komentarzy, a mi się podczas oglądania przypomniała przeprowadzona niedawno we wspomnianej partii ankieta, z której wynikało, że duża część członków SLD poglądy ma niezbyt przystające do socjaldemokracji, a często wręcz przeciwne. I chodzi o sprawy w ostatnich latach dość mocno „wałkowane” w mediach, jak na przykład kwestie tolerancji. Np. „jedna trzecia badanych uważa homoseksualizm za niezgodny z naturą człowieka; prawie połowa sprzeciwia się legalizacji małżeństw osób tej samej płci” (link).
Niektórzy mogliby się cieszyć, że oto bastion lewicowości w kraju nad Wisłą pada, bo mu się ideologia łamie, że właściwie to możemy spodziewać się jakiegoś przełomu, może nawet wyłonienia się nowej prawicowej partii, tym bardziej że hasła lewicowe skutecznie „zagospodarowały” PiS i Platforma... Ale ja myślę, że już raczej można by się cieszyć, że w SLD są ludzie... normalni i że gdyby podobną ankietę przeprowadzić w innych partiach, wyniki mogłyby okazać się zbliżone.
Zauważmy, że mimo wszystko z SLD nie wypisują się masowo działacze, a posłowie nie głosują wbrew zaleceniom szefów. Innych tego typu dramatów też nie ma. Co sobie człowiek myśli to jedno, a oficjalna linia partii – drugie. Ale też i ta ostatnia nie wynika z jakiegoś specjalnego ideowego zacietrzewienia wodzów, baronów, partyjnego betonu, a raczej z chłodnej kalkulacji.
Rzecz w tym, że w Polsce partie nie działają zgodnie z oficjalnie głoszoną ideologią, a przynajmniej nie jest to ich priorytet. Właściwie wszystkie działania, jakie partie podejmują, powodowane są konkretnymi korzyściami, a to „arytmetyką sejmową”, a to możliwością wykopania dołka pod konkurencją, czy wreszcie słupkami w sondażach.
Podobnie rzecz ma się z obietnicami. Pewnie nie będę odkrywcą, kiedy stwierdzę, iż ostatnią rzeczą, jaką należy zrobić przed udziałem w demokratycznym głosowaniu, jest przeanalizowanie programów wyborczych. Właściwie nie pamiętam kadencji Parlamentu, po której nie narzekano by na partie rządzące, że nie zrealizowały nie tylko obietnic kraju mlekiem i miodem płynącego, ale też i podstawowych zmian, mających do spełnienia obiecanek doprowadzić.
Można nawet pokusić się o stwierdzenie, iż w każdym programie wyborczym pewne jest tylko to, że nie zostanie on wykonany. Jesteś za wolnym rynkiem, omijasz szerokim łukiem liberałów, jesteś zdeklarowanym komunistą, wybieraj coś z obozu solidarnościowego.
Doszło kiedyś do tego, że przy okazji wyborów bodaj jedyną partią, jaka przygotowała dokument, który MOŻNA było nazwać prawdziwym programem, był PiS (co ciekawe, odnotowała to jako pochwałę Gazeta Wyborcza, być może dlatego, że w tamtych czasach sondaże dawały Kaczorom ok. 15% poparcia). To dowodzi, że podobne deklaracje nie są potrzebne, a może nawet przeszkadzają, bo jeśli są, to ktoś może później próbować z nich rozliczać. Program to tylko narzędzie, służące do zdobycia głosów.
Ten mechanizm właściwie wyjaśnia całą hipokryzję, jaka wyszła przy ankiecie w SLD. Niestety, oznacza to, że żadnego związanego z nią przełomu nie będzie. Ta poglądowa hipokryzja, swoisty przymus dwójmyślenia (ja swoje, partia swoje, myślę jedno, głoszę drugie, zresztą zależnie od okoliczności) jeśli chcesz zrobić polityczną karierę – to wszystko wygląda nie na pojedynczy absurd, lecz stałą cechę polskiej polityki. I nie dotyczy to tylko jednej partii.
Z drugiej strony, jest to zagrożenie dla SLD właśnie. Jak już sobie powiedzieliśmy, hasła lewicowe zostały przechwycone przez największych graczy, a dawna lewica od czasów Rywina źle się ludziom kojarzy. To chyba moment krytyczny – albo się partia jakoś pozbiera i na nowo wywalczy swoje miejsce, albo na długo zniknie wśród kanap. No tak, ale to sprawa oczywista.
Mimo to, prawicowego przełomu nie należy się spodziewać – Sojusz Prawicy Demokratycznej nie powstanie, bo SLD to organizacja, w której zależnie od potrzeb popiera się finansowanie budowy świątyni Opatrzności (eseldowski pomysł z 2004 roku), albo spuszcza z łańcucha antyklerykałów, żeby pohałasowali.
Ktoś zdziwiony?
Kristoff104
O mnie Kristoff104

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka