Kristoff104 Kristoff104
366
BLOG

Trzeci stopień zasilania

Kristoff104 Kristoff104 Polityka Obserwuj notkę 0

W akcji zapalania, lub też – można by powiedzieć, niegaszenia światła o 20:30, propagowanej u mnie na blogu, wzięło oficjalnie kilkanaście osób – tyle mi zadeklarowało udział. U innych blogerów zaangażowanych „po stronie światła” sytuacja jest lepsza, sądząc po ilości komentarzy, niemniej liczby wydają się ciągle niewielkie. Ale oczywiście, nieoficjalnie licząc, to ekolodzy nie mają przewagi. Sami gdzieś podali, że w ramach „Godziny dla ziemi” w tym roku światło zgasi ok 1 miliard osób. Daje to co najmniej kilka pozostałych miliardów, które światła nie zgasiły...
No, ale kończąc z żartami, warto podać kilka faktów dotyczących tego, jak działa system energetyczny. Proszę się nie bać, nie jestem specjalistą. Zagadnienie wyjaśniono mi kiedyś dość szczegółowo, ale do dziś zapamiętałem głównie ogólne wnioski i to nimi się podzielę. Wzorów matematycznych i trudnych do zrozumienia danych nie będzie. Właściwie to nawet słownictwem posłużę się niefachowym, rezygnując z fizycznych terminów na rzecz barwnych, mam nadzieję, metafor.
Prąd elektryczny, jakiego powszechnie używamy, nie da się magazynować. Oznacza to tyle, że musi być produkowany wtedy, kiedy się go zużywa. Firmy dostarczające prąd mają doświadczenie i wiedzę potrzebną do tego, by produkować zawsze właściwą „porcję” prądu, gdyż ogólnie wiadomo jakie jest łączne zapotrzebowanie. W statystycznej masie wielu odbiorców nie ma właściwie żadnego zauważalnego znaczenia jedna zapalona lub zgaszona żarówka. Jedna duża wioska też nie spowoduje jakichś zawirowań. Ale oczywiście w pewnym momencie skala wyłączeń może być odczuwalna.
Tak zresztą się dzieje. Zużycie prądu przez konsumentów nie jest takie samo w ciągu całej doby, są górki i dołki, bo ludzie nie we wszystkich porach doby palą światła, a fabryki nie zawsze pracują w trybie ciągłym – itd. Aby straty z nadwyżek (idące w ciepło i w awarie, ogólnie mówiąc) nie były zbyt duże, system energetyczny potrafi kompensować wahania. Nie jest to takie łatwe. Nie można ot tak, na chwilę wyłączyć kilku elektrowni. Wyłączenie generatora jest sprawą do zaplanowania wiele tygodni wstecz i nie odbywa się od razu. Dlatego np. takim problemem były zdarzające się w latach dziewięćdziesiątych strajki kopalń – bo elektrownia węglowa musi mieć paliwo zawsze.
Do „magazynowania” nadwyżek wykorzystuje się (nie wiem czy tylko) elektrownie szczytowo-pompowe. Jeśli ktoś nie uważał na geografii wyjaśnię, że elektrownia taka w sytuacji nadprodukcji prądu korzysta z nadwyżki i przepompowuje wodę z dolnego zbiornika do drugiego, położonego wyżej, w ten sposób „magazynując” ową nadwyżkę jako energię potencjalną wody. Ta nadwyżka odzyskiwana jest w porze zwiększonego zapotrzebowania: woda przepuszczona z góry na dół napędza turbiny, dzięki czemu elektrownia wytwarza prąd. Oczywiście takie manewry zawsze powodują straty, chociażby ze względu na to, iż procesy pompowania oraz napędzania turbin nie odbywają się ze stuprocentową sprawnością.
Nawet jeśli więc w ten sposób udało się zaoszczędzoną na „godzinie dla Ziemi” energię „zaoszczędzić”, to nie nastąpi to w całości. Zresztą, nie liczyłbym na to, że w ogóle jakiekolwiek „magazynowanie” może nastąpić w ciągu godziny. Sądzę raczej, iż cała oszczędność będzie stratą, bo elektrownie i tak swoje wyprodukują, zaś dostarczona przez nie energia zużyta nie zostanie.
Czyli: i książki nie poczytasz, jeśli zgasiłeś światło, i na stronę WWF nie wejdziesz, a cała twoja zaoszczędzona takim wysiłkiem energia psu w d...
A nawet gorzej, bo skoro elektrownie i tak pracują, to ani oszczędności nie narobiłeś, ani nie zapobiegłeś zmianom klimatycznym.
Wszystkie te moje wynurzenia potwierdza nie kto inny, jak... portal gazeta.pl! Kto ciekawy, proszę sobie kliknąć.
Tyle o „Godzinie dla”. Jeszcze słowo o oszczędzaniu.
Owszem, oszczędzanie na dużą skalę, w długim okresie może przynieść wymierne korzyści, bo wtedy energetyka będzie zwyczajnie mogła produkować mniej. Jednak można robić to rozsądnie, nie chodzi przecież o życie w ciemnościach.
Tym bardziej, że oszczędzanie energii jako takie, jest dobre (pod warunkiem, jasna rzecz, że dobrowolne). I nie trzeba tego tłumaczyć jakimiś wydumanymi bajeczkami o CO2 i globalnym ociepleniu. Znam co najmniej dwa znacznie bardziej rozsądne powody:
  • im większe oszczędności w zużyciu energii tym mniejsze koszty,
  • jeśli mamy technologię energooszczędną, pozwalającą na wykonanie jakiejś pracy, przykładowo świecenia, dwukrotnie więcej przy tym samym zużyciu energii, to w ten sposób jesteśmy bogatsi, bo ten sam kawałek węgla czy baryłka ropy oznacza większe możliwości.
I tym optymistycznym akcentem można zakończyć na dziś. Poza tym, postaram się przez jakiś czas odpocząć od tematu.
Kristoff104
O mnie Kristoff104

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka