Kristoff104 Kristoff104
170
BLOG

Kampania pełna niespodzianek

Kristoff104 Kristoff104 Polityka Obserwuj notkę 0

Muszę powiedzieć, że dawno nie mieliśmy tak ciekawej kampanii wyborczej! To zresztą spore zaskoczenie po poprzednich wyborach, gdzie żenującym spotom kandydatów na posłów do Parlamentu Europejskiego (do dziś na youtube straszą choćby filmiki mające promować panów Boniego czy Karskiego) dorównać mogły tylko żenujące filmiki i pełne dziwnych koncepcji ulotki chętnych do rad gmin czy kandydatów na prezydentów miast (z ciekawymi wyjątkami wszelako, jak zwycięzca wyborów w Słupsku). Brak pomysłu przeplatał się tu z małym budżetem. Wybory na prezydenta to co innego. One zawsze budziły emocje i gromadziły zadziwiająco wielu kandydatów. Sama lekutra list chętnych startujących w przeszłości potrafi być ciekawym doświadczeniem, spotykamy tam bowiem zarówno starych znajomych, jak i galerię nietypowych indywiduów. Ale w tym roku sprawa miała być raczej nudna. Jeden faworyt, do tego kandydat największej partii opozycyjnej z zadaniem przegrania w możliwie najbardziej godny sposób, nie będąc przy tym Jarosławem Kaczyńskim. Poza tym reszta peletonu ze swoimi rzeczami do ugrania: Korwin walczący o popularność pozwalającą się później dostać do parlamentu, SLD chcący potwierdzić że dalej ma elektorat i znaczenie, PSL - chcący zaznaczyć swoją obecność, a więc mogący wystawić dowolnego kandydata, którego wynik i tak nie będzie miał znaczenia, no i rozmaity plankton, najczęściej aspirujący, jak narodowcy, lub też ratujący się ostatkiem sił przed upadkiem, jak palikociarze.

Okazało się jednak, że taki na przykład Andrzej Duda chce najwyraźniej czegoś więcej niż bycia tylko nierozpoznawalnym kandydatem, na którego ludzie głosują tylko dlatego, że jest oficjalnym kandydatem popieranym przez prezesa Kaczyńskiego; i gra ostro o drugą turę, z najdzieją na zwycięstwo w tej drugiej turze. I zaczął od kilku naprawdę świetnych wystąpień publicznych, na czele z konwencją wyborczą; a jego kampania jest dynamiczna i prowadzona bez większych błędów. Jest tak dobry, że aż momentami żałuję, że nie zamierzam na niego głosować ;). Bardzo pozytywne zaskoczenie.

Janusz Korwin-Mikke też zaskakuje. To prawda, nie uczy się wcale, dlatego wciąż, tak jak i dawniej, jest nie tylko największym przyjacielem swojej popularności, ale też jej największym wrogiem, bowiem nie potrafi od lat przytemperować swojej retoryki, i po prostu pewne jest, że przynajmnniej raz na tydzień powie coś takiego, co zniechęci do niego kolejnych potencjalnych wyborców (jak w przypadku słynnego strzelania do górników czy nazywania Dudy „kompletnym zerem”). Mimo to udało mu się coś innego: nareszcie sama jego kampania wygląda jakby była dobrze finansowana, i co ważniejsze, zorganizowana. Podejrzewam tu zresztą działanie Przemysława Wiplera. Nietrudno zauważyć, że wszystkie ulotki, plakaty, internetowe obrazki są spójne graficznie, a także pod względem haseł i treści. Do tego widzimy sporo ciekawych, dowcipnych pomysłów, na czele z samolotem „Air Korwin One” (do tego dołączono też obrazek w stylu demotywatorów — oczywiście z kolorami i logo partii — JKM w pilotce stoi przed drugim człowiekiem, najwyraźniej kimś z obsługi naziemnej, i ochrzania go: „dlaczego spadochron mi się nie otworzył”?!). Fajna kampania, i tylko naprawdę dobra konkurencja może Korwinowi zagrozić w zdobyciu wyniku na poziomie dwucyfrowym.

Co ciekawe, taka konkurencja jest. Początkowo zresztą myślałem, że samo zebranie przez Pawła Kukiza 100 tys. podpisów będzie pozytywnym zaskoczeniem, tak jak to było w przypadku Grzegorza Brauna czy Pawła Tanajno. Ale nie, okazuje się, że spory ruch, jaki przy okazji swojej dotychczasowej działalności zgromadził Kukiz, ma znacznie większe możliwości, i ludzie ci potrafią przy bardzo ograniczonych środkach pokazać całkiem niezłe pomysły na zaistnienie. Do tego kandydat wykorzystuje swoją popularność oraz okazje do pojawiania się w mediach. Mówi się zresztą (napisał o tym bloger Matka Kurka), że media specjalnie „pompują” Kukiza, po to by osłabiając głównego kontrkandydata wzmocnić szanse Komorowskiego; ja bym dodał jeszcze, że po to, by zbić poparcie Korwinowi. Może i tak, ale w takim razie tylko głupi na miejscu Kukiza takiej okazji by nie wykorzystywał. I Kukiz okazał się w tym przypadku mądry, co zaowocowało jak do tej pory największą niespodzianką tej kampanii wyborczej — sondażem, w którym znany muzyk ma 11% poparcia.

Ciekawie (choć mniej ciekawie niż u wyżej omówionych) sprawa wygląda też u Grzegorza Brauna, który radzi sobie nienajgorzej jak na człowieka, który w polityce znalazł się „znikąd”, bo do tej pory zajmował się głównie kręceniem filmów, i Mariana Kowalskiego, choć ten ostatni ma moim zdaniem poparcie znacznie mniejsze niż na to zasługuje ze względu na to, co sobą reprezentuje i na to, jak wspiera go Ruch Narodowy w mediach społecznościowych. Może zresztą gdyby ich kandydat miał bardziej rozpoznawalną twarz, coś by z tego wyszło. Taki zresztą musiał być pierwotny plan, to przecież Ruch Narodowy podpytywał swego czasu Rafała Ziemkiewicza czy nie wystartuje z ich poparciem; gdy ten odmówił, plan się sypnął. Ich najbardziej rozpoznawalna twarz, Krzysztof Bosak, był za młody. Musieli więc wystawić Kowalskiego, i kończy się to tak, jak się kończy. I nic nie zmieni fakt, że Kowalski, gdy go posłuchać, okazuje się całkiem mądrym facetem — narodowcy nie mają, tak jak Duda, tyle sił i środków, by przekonać o tym tzw. masowego odbiorcę. Cóż, do narodowców pewnie należy przyszłość, z teraźniejszością jest póki co gorzej.

Nie brak też negatywnych zaskoczeń. Największym z nich jest Bronisław Komorowski. Pozostaje on nadal faworytem, w sondażach poparcie ma największe, jednak przed kampanią wyborczą  sondaże dawały mu nawet po 60%, tymczasem teraz jest to raczej ok. 40 (przy czym widzialem wyniki jednego badania, podającego dokładnie 39%). Oczywiście, było wiadomo, że Komorowski od czasu do czasu zalicza słynne „wpadki”, ale tej ich ilości, jaka miała miejsce w ostatnich miesiącach, nikt chyba nie przewidział. Do tego „wrobiono” Komorowskiego w kampanię wiecową, z przemawianiem do ludu, w czym Komorowski też nie jest dobry, a poza tym, będąc członkiem obozu władzy dorobił się razem nią sporej grupy zajadłych przeciwników. To oni stanowią niemal nieodłączną część widowni jego wystąpnień. Widzimy przez to Komorowskiego nie jako poważnego kandydata na drugą kadencję, lecz jako sfrustrowanego krzykacza, polemizującego z tłumem za pomocą argumentów o nieumytych nogach czy specjalistach od kur. Do tego dochodzą rozmaite zachowania ochrony i służb: znany jest np. przypadek człowieka, którego brutalnie przywalono do gleby, oraz drugi: człowiek, który na sotkanie z Komorowskim przyniósł krzesło, został zamknięty w areszcie na miesiąc, a potem trafił do psychatryka (http://wpolityce.pl/polityka/242857-za-przyniesienie-krzesla-na-wiec-komorowskiego-cztery-tygodnie-obserwacji-w-psychiatryku-szokujaca-decyzja-krakowskiego-sadu)! Do mniejszych — ale tylko ze względu na wciąż ograniczony zasięg oddziaływania internetu — wpadek należy też internetowa aktywność prezydenta, który np. potrafi być „pod wrażeniem” trzęsienia ziemi w Nepalu i apelować o pomoc dla „nepalczykow”. Zobaczyliśmy też drobnego cwaniaczka pokazującego się na tle udawanego placu budowy. To wszystko nie oznacza oczywiście, że Komorowski przegra, bo ma jeszcze kilka dni na pokazanie się na różnych oficjałkach, gdzie ewentualne wpadki są mniej prawdopodobne, a i łatwiej będzie je ukryć przed szerszą publiką, poza tym 40% to raczej pewna druga tura. Niemniej zdążył zrobić sobie i swojemu sztabowi przykrą niespodziankę, sprawiając że wspomniana druga tura to wielkie ryzyko.

Źle też się dzieje w państwie palikockim. To akurat nie budzi zdziwienia, ale skrajnie minimalna aktywność Palikota — już tak. Jest ona tak nikła, że przez chwilę nawet zapomniałem, że ten człowiek w ogóle kandyduje! Zaskoczeniem jest też to, że przestała promować Palikota telewizja. No, może poza Moniką Olejnik :).

Nieciekawie u Magdaleny Ogórek. Start miała znakomity. W dużej mierze ze względu na zaskoczenie, że kobieta z „urodą miss” może kandydować na urząd prezydenta (dziwiono się, że ma już skończone 35 lat). Cóż prostszego niż wykorzystać taki początek? Potem jednak kandydatka zaczęła mówić, zaczęto się z niej śmiać; do tego doszły kłótnie w SLD, niepewność odnośnie do pieniędzy — i tak to się wszystko rozlazło, a pani Ogórek okupuje pozycje w sondażach należące tradycyjnie raczej do politycznego planktonu, a nie do przedstawicieli jednej z większych partii w Sejmie. Nic nie zapowiada, że sytuacja pani Ogórek ulegnie poprawie.

Zaczyna się ostatnia prosta tej kampanii. Do tej pory było ciekawie, ale być może największe fajerwerki zostawili nam kandydaci na sam koniec. Rzadko to piszę w odniesieniu do polityki, ale nie mogę się doczekać.

A w następnym wpisie, jeśli zdążę, postaram się opublikować poradnik wyborcy, jasno wskazujący, na kogo należy głosować :).

Kristoff104
O mnie Kristoff104

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka